Pracownicy byli zdezorientowani – co można, czego nie. Bali się też, że mogą zachorować. Wielu pracowników ma dzieci, które przez fakt zamknięcia szkół są w domach i trzeba się nimi cały czas zajmować, co pochłania czas i dużo energii. Niestety klienci nie ułatwiali pracy. Początkowo ciężko było im spokojnie czekać na swoją kolej przed sklepem oraz oburzali się na prośby o zachowanie odległości. Ta nerwowa atmosfera z jednej strony wynikała z faktu zbliżających się świąt i konieczności odwołania spotkań rodzinnych, a z drugiej – wymagających dużej dyscypliny nowych obostrzeń. Po świętach wszystko wróciło do normy – klienci przyzwyczaili się do nowej sytuacji i ze spokojem zaczęli podchodzić do nowych zasad robienia zakupów.
Z dostępnością produktów na szczęście problemy były tylko czasowe. Zmorą, chyba wszystkich sklepów, były drożdże. Teraz już wszystko jest. Jestem optymistką i wierzę, że powoli sytuacja będzie się poprawiać we wszystkich aspektach.
Mimo intensywniejszej pracy i mniejszej ilości wolnego czasu, staram się zawsze znaleźć chwilę na Hurt & Detal. Do tej pory wprowadzamy w sklepie zmiany, które podczas spotkania proponował nam Shop Doctor. Jeszcze przed ogłoszeniem epidemii udało nam się wymienić regał z pieczywem, na taki, który sugerował ekspert.
Jolanta Oskroba, Właścicielka sklepu w Parysowie