Ludzie być może boją się większych powierzchni i wybierają mój sklep, który z racji ograniczonego metrażu pomieści tylko 2-3 osoby jednocześnie. Dla klientów taka atmosfera jest bardziej komfortowa. Jest jednak kłopot z zaopatrzeniem. Giełda, z której zawsze przywoziliśmy produkty nie ma odpowiedniej ilości dostaw i części produktów brakuje albo nie ma ich w wystarczającej ilości. Ostatnio mam kłopoty ze zdobyciem jabłek.
Większość przedstawicieli handlowych zrezygnowała z bezpośrednich wizyt w sklepach. Odwiedził mnie jedynie pracownik firmy produkującej papierosy, a on sam przyznał, że ograniczył swoją działalność jedynie do miejsc, które generują mu najwyższe zyski. Dlatego też teraz sami musimy dbać o wszystkie zamówienia. Hurtownie w wielu miejscach działają w ten sposób, że towar zamawia się telefonicznie, bądź po podaniu listy – produkty są gromadzone przez pracowników hurtowni i cały asortyment wyjeżdża na palecie a my go odbieramy. Jest to bezpieczniejsze rozwiązanie dla pracujących tam osób, bo nie mają kontaktu z klientem. Staramy się działać jak możemy. Pomocą zawsze była prasa handlowa. Słowo pisane nigdy nie straci na znaczeniu i zawsze zostanie. Od zawsze czytam Hurt & Detal i bardzo cenię całe pismo. Prasa musi być – to nie tylko nauka, ale i rozrywka.
Klienci są wyrozumiali, to też sytuacja ciężka dla nich, ale każdy musi sobie z nią radzić. Zdarzają się też zabawne sytuacje. Uważam, że uśmiech jest w tym momencie najbardziej potrzebny. Mamy głównie miejscowych klientów, ale też wiele osób przyjezdnych robi u nas zakupy, by nie musieć korzystać w wielkopowierzchniowych placówek. Podchodzę z optymizmem do całej sytuacji. Mam bardzo dużo pracy i na tym się skupiam. Wiem, że wielu klientów, przez to, że teraz siedzi głównie w domach, chce lepszych, wyjątkowych produktów. Staram się więc sprowadzić do sklepu to, czego potrzebują.
Zbigniew Dylewicz, Właściciel sklepu w Stoczku Łukowskim